Chciałabym być znowu dzieckiem.
Przypomnieć sobie czas beztroski pachnącego latem słodkości.
Zatopić się w nim bez reszty.
Być znowu dzieckiem: kochanym, uczącym się miłości.
Dzieckiem czystego serca, które nie poznało jeszcze przykrości, zawiści i nieczułego serca "Pożeraczy".
Zranione serce poszło spać. Myśli były uporządkowane i każda rzecz na świecie znowu była wytłumaczalna, poddawana silnemu i sprawiedliwemu Panu - rozumowi. A ja - nie patrzyłam już sercem duszy, ale trzeźwością umysłu. I wszystko było dobrze dopóki nie pojawiłeś się - Ty. Zburzyłeś mój poukładany świat rozumu, do serca się wdarłeś niczym kat miłości. Wybudziłeś moje serce z głębokiego snu, by potem pozostawić je jeszcze bardziej pustym, samotnym i tak bardzo sennym...
A kiedy przyszła i stanęła na Twojej drodze Miłość.
Z niepokojem otworzyłaś jej drzwi i dałaś klucz do swego serca.
I pokazałaś jej cały świat: radości oraz smutku.
Zaufałaś jej na nowo, obrałaś wspólną drogę życia.
Ona wzięła mocno Cię za rękę i poprowadziła przez świat.
Ty się już nie bałaś, nauczyłaś się kochać, wierzyć i być...
Powróciła po latach do tego świata. Do ludzi z którymi musiała się rozstać. Do wspomnień od których czasem chciała uciec, ale często okazywało się, że nie ma dokąd. Przyjechała z dalekiej wędrówki, boso przemierzyła świat. Nauczyła się samotności, poznała odpowiedzialne życie. Życie nauczyło ją odpowiedzialności. Pokochała życie. Poznała mężczyznę godnego swojej miłości. Skosztowała smaku dojrzałego uczucia. Poznała nareszcie jak to jest, jak ktoś o nią dba. Jak mężczyzna powinien dbać o kobietę. Poczuła się kobietą. Dojrzałą. Spełnioną. Szczęśliwą.
Dobra kobieta. Ten mężczyzna. To życie. Ten czas...